Parafia: Kościół Dobrego Pasterza Warszawie

Moner Shaded

Na wzgórzu Golan, w Syrii mój dziadek poznał Chrystusa, jako Pana i Zbawiciela, dzięki służbie Alfreda Freeda wiernego misjonarza ze Stanów Zjednoczonych.

Ja, jak każdy młody człowiek szukałem sposobu na szczęście i zaspokojenie swoich pragnień. Myślałem wówczas, że chrześcijaństwo jest systemem nakazów i zakazów, czyli ograniczaniem wolności. Powiedzenie "róbcie, co chcecie" było moim hasłem przewodnim.

Pomimo moich własnych starań, odczuwałem w sercu pustkę, gnębiło mnie poczucie winy, nie widziałem sensu i celu w życiu. "W sercu każdego człowieka jest pustka na kształt Boga i tylko Bóg może ją wypełniać." Te słowa Pascala były prawdą w moim życiu. Starałem się wypełniać tę pustkę różnymi rzeczami, lecz cały czas pozostawała niewypełniona. Kiedy usłyszałem Dobrą Nowinę o Chrystusie, o Jego miłości i przebaczeniu, kiedy uświadomiłem sobie, że Chrystus, jako Baranek Boży, umarł zamiast mnie na krzyżu, aby wyzwolić mnie z niewoli grzechu i darować mi wolność czynienia tego, co właściwe, wtedy w modlitwie prosiłem Chrystusa o przebaczenie moich grzechów i oddałem moje życie pod Jego kierownictwo. Od tego momentu, a był to rok 1963, rozpocząłem nowe życie z Bogiem, tak jak opisał to Apostoł Paweł: "Jeżeli więc ktoś jest w Chrystusie, jest nowym stworzeniem. To, co dawne, minęło, a oto wszystko stało się nowe." 2 Kor 5: 17

Józef Andrzejewski

Urodziłem się w Wielkopolsce i tam się wychowywałem. Po maturze poszedłem na studia na Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie, które to studia ukończyłem dyplomem i tytułem magistra inżyniera. W trakcie studiów w Krakowie, jesienią 1988 roku, oddałem swoje życie Jezusowi jako Panu i Zbawicielowi i krok ten zupełnie zmienił kierunek mojego życia. Szybko i mocno zaangażowałem się w służenie Bogu w ramach międzynarodowej organizacji Campus Crusade for Christ, która później w Polsce przyjęła nazwę Ruchu Nowego Życia. Tym którzy nie znają dobrze Ruchu Nowego Życia, powiem tylko, że jest to chrześcijańska organizacja kładąca, ogromny nacisk na ewangelizację (osobistą i grupową) oraz czynienie uczniami, czyli prowadzenie osób w ich rozwoju duchowym. Służyłem Bogu w Ruchu najpierw jako student, a w latach 1992-1998 jako pełnoetatowy pracownik tej organizacji. Bóg w niezwykły sposób użył Ruchu w moim wzroście duchowym, gdyż oprócz zbierania doświadczenia na polu misyjnym, pozwolił mi na rozwój mojej wiedzy o Nim. W ramach pracy w Ruchu ukończyłem dużą liczbę kursów z zakresu teologii, biblistyki, historii Kościoła oraz procesu wzrostu w wierze.

Czas mego przyjazdu do Warszawy (w ramach służby w Ruchu), zbiegł się z czasem powstawania Kościoła Dobrego Pasterza.

Dariusz Derlacz

Urodziłem się w rodzinie, która była bardzo religijna, w której duży nacisk kładziony był na zdobycie wiedzy o Bogu. Ważne było, aby postępować właściwie, wypełniać Boże prawo i w ten sposób gromadzić sobie zasługi, aby dostąpić zbawienia. Moi Rodzice uczyli mnie modlitw, Bożych przykazań i szacunku do Osoby Trójjedynego Boga. Pilnowali także, abym nie opuszczał niedzielnych mszy i nabożeństw nakazanych przez kościół rzymsko-katolicki. Z wielkim oddaniem starałem się służyć lokalnemu kościołowi, w którym dorastałem poprzez zaangażowanie w różnego rodzaju inicjatywy i wydarzenia. Brałem udział w pielgrzymkach do miejsc "świętych", organizowałem spotkania modlitewne, byłem także wychowawcą podczas letnich i zimowych wakacjach dla dzieci. Starałem się być w tym wszystkim bardzo gorliwym i dobrze wypełniać powierzone mi zadania. Byłem przekonany o właściwym ukierunkowaniu moich sił duchowych, emocjonalnych i fizycznych.

Stenia Shaded

Bóg użył w życiu moich rodziców dwóch rzeczy, aby ich pociągnąć do siebie: fortepianu i Pisma Świętego. Moi rodzice byli bardzo religijni. Mama należała do Sodalicji Maryjnej. Miała swój ołtarz w kościele i dbała, aby zawsze były tam świeże kwiaty i świece. W domu było dużo świętych na ścianach, a na stole leżało Pismo. Tę Biblię moi rodzice znaleźli po wojnie w piwnicy. Została przywieziona przez mojego dziadka z Paryża; bardzo ją cenili, jako szczególną pamiątkę, lecz nie czytali jej.

Fortepian, który stał w salonie moich rodziców był po wojnie dla nich dużym błogosławieństwem. Wynajmowali go muzykom do nauczania gry i ćwiczeń, gdyż wojna sprawiła, że brakowało instrumentów. Jedną z osób uczących się grać na tym właśnie fortepianie była córka pastora, który zachęcił moich rodziców do czytania Pisma. Powiedział im, że należy traktować Biblię jak list od samego Boga. I, za jego namową, rodzice zaczęli ją czytać.

Katarzyna Andrzejewska

Odkąd pamiętam w życiu mojej rodziny Bóg i religia były traktowane poważnie, ale nikt nie przekazał mi, czym jest osobista więź z Panem Jezusem. Dlatego, im dłużej żyłam i poznawałam siebie i świat, tym bardziej czułam się zagubiona w nim i zagubiona sama ze sobą. Moje pytania o tożsamość i miejsce w świecie pozostawały bez odpowiedzi, co doprowadziło mnie do stanu depresji, kiedy miałam około 20 lat. Sytuację pogłębił mój pobyt za granicą, z dala od przyjaciół i z dala od rodzinnej kultury. Jednak powrót do kraju wcale mnie nie uleczył.

Dopiero Dobra Nowina o ofierze Jezusa Chrystusa usłyszana od misjonarzy, uzdrowiła mnie. Zrozumiałam, że Stworzyciel Świata dał mi życie i kocha taką jaką jestem. Zaczęłam odkrywać kim jest Jezus i rozumieć czym jest Jego dzieło zbawienia. Radość z osobistej więzi ze Zbawicielem emanowała na zewnątrz, skutkiem czego kilka najbliższych osób z mojej rodziny, oraz przyjaciółka ze studiów, zainteresowały się wiarą, usłyszały Ewangelię i nawróciły się.