Na wzgórzu Golan, w Syrii mój dziadek poznał Chrystusa, jako Pana i Zbawiciela, dzięki służbie Alfreda Freeda wiernego misjonarza ze Stanów Zjednoczonych.
Ja, jak każdy młody człowiek szukałem sposobu na szczęście i zaspokojenie swoich pragnień. Myślałem wówczas, że chrześcijaństwo jest systemem nakazów i zakazów, czyli ograniczaniem wolności. Powiedzenie "róbcie, co chcecie" było moim hasłem przewodnim.
Pomimo moich własnych starań, odczuwałem w sercu pustkę, gnębiło mnie poczucie winy, nie widziałem sensu i celu w życiu. "W sercu każdego człowieka jest pustka na kształt Boga i tylko Bóg może ją wypełniać." Te słowa Pascala były prawdą w moim życiu. Starałem się wypełniać tę pustkę różnymi rzeczami, lecz cały czas pozostawała niewypełniona. Kiedy usłyszałem Dobrą Nowinę o Chrystusie, o Jego miłości i przebaczeniu, kiedy uświadomiłem sobie, że Chrystus, jako Baranek Boży, umarł zamiast mnie na krzyżu, aby wyzwolić mnie z niewoli grzechu i darować mi wolność czynienia tego, co właściwe, wtedy w modlitwie prosiłem Chrystusa o przebaczenie moich grzechów i oddałem moje życie pod Jego kierownictwo. Od tego momentu, a był to rok 1963, rozpocząłem nowe życie z Bogiem, tak jak opisał to Apostoł Paweł: "Jeżeli więc ktoś jest w Chrystusie, jest nowym stworzeniem. To, co dawne, minęło, a oto wszystko stało się nowe." 2 Kor 5: 17
Największym moim odkryciem w wierze jest to, że Bóg dał mi dar życia wiecznego, zgodnie z obietnicą Chrystusa. "Kto słucha słowa mego i wierzy temu, który mnie posłał, ma życie wieczne..." J 5: 24.
Do Polski przyjechałem w 1968 roku. Skończyłem studia magisterskie na Politechnice Warszawskiej. Pozostanie w Polsce nie było moim zamiarem, lecz Bóg miał dla mnie inny plan. W roku 1973 poślubiłem Stenię i Bóg podarował nam siedmioro dzieci (trzy córki i czterech synów), a obecnie poszerza On grono wnucząt.
Jeszcze za czasów PRL-u Bóg wzbudził w nas (we mnie i w Steni) pragnienie rozmawiania ze studentami o Bogu i zachęcania ich do odkrywania skarbów Słowa Bożego. Wraz z innymi chrześcijanami założyliśmy, z pomocą Bożą, organizację studencką pod nazwą Ruch Nowego Życia.
Na początku lat dziewięćdziesiątych, Bóg włożył w nasze serca pragnienie założenia wspólnoty Kościoła Dobrego Pasterza. I tak się stało. Dziś po skończeniu studiów teologicznych w Stanach Zjednoczonych cieszę się, że mogę pełnić w nim moją służbę ku chwale Boga.
Naszym mottem życiowym są słowa:
Jeśli chcesz stworzyć coś, co przetrwa sezon - sadź kwiaty.
Jeśli chcesz stworzyć coś, co przetrwa twoje życie - sadź drzewa.
Jeśli chcesz stworzyć coś, co przetrwa na wieki - zbuduj Kościół z dusz.
Bardzo jest mi bliska postać Andrzeja, brata Piotra. Swoją rolę postrzegam podobnie. Czytamy o nim w Jana 1:41-42: "...Andrzej, spotkał Szymona brata swego, i rzekł do niego: Znaleźliśmy Chrystusa. I przyprowadził go do Jezusa." Na kartach Nowego Testamentu czytamy wiele o Piotrze, który stał się filarem Kościoła, natomiast o Andrzeju Pismo Święte i historia Kościoła mówią niewiele. Z tego fragmentu Ewangelii wiemy, że stał się ojcem duchowym dla swojego brata, to on przyprowadził go do Jezusa. Ja też mam takie właśnie pragnienie: być ojcem duchowym dla niektórych, którzy z kolei będą Piotrami dla naszego narodu.